Marcin Trawczyński, kierownik poznańskiego oddziału Ekol Polska:
„Stoi na stacji lokomotywa…” – tym tytułem znanego chyba wszystkim wiersza można najkrócej określić to, co dzieje się aktualnie z naszą gospodarką. A już na pewno ta fraza wyjątkowo trafnie oddaje sytuację w logistyce. I można by dalej cytować wiersz w jego wesołym rytmie, gdyby nie fakt, że dzisiejsza rzeczywistość skłania raczej do bardzo poważnych refleksji.
Magazyny, w których jak w wagonach znajduje się szeroki asortyment produktów, których nie można było do tej pory wysłać do zamkniętych sklepów. Co gorsze – i jak należy się spodziewać jeszcze bardziej znamienne w skutkach – jest to, że przy tych wypełnionych magazynach jak na stacji stoi znaczna część floty, zwłaszcza tej wykorzystywanej w transporcie międzynarodowym. Według ostrożnych szacunków dotyczy to 40-60 % taboru, którego nie ma z czym i dokąd wysłać, bo jak wiadomo wirus zamroził gospodarki krajów całej Europy. Taka sytuacja ciężko doświadcza wszystkie firmy, ale z pewnością w najtrudniejszym położeniu znajdują się te najmniejsze, zwłaszcza działające jedynie w zakresie transportu.
Dlatego wszyscy z wytężoną uwagą wsłuchujemy się w komunikaty na polskim rynku oraz te napływające z kolejnych krajów o planach na rozmrażanie gospodarek i podążanie w jedynie słusznym kierunku do normalizacji sytuacji. Po pierwszym etapie rozmrażania na naszym, polskim podwórku, który mógł wpłynąć jedynie na ewentualną poprawę zdrowia psychicznego tych, którzy już legalnie mogli wybrać się do parku lub lasu, przyszedł czas na etap drugi. A wraz z nim nadzieja na faktyczną zmianę sytuacji także w logistyce. Po pierwsze otwarcie galerii handlowych, które jak się należy spodziewać będzie impulsem do wzrostu liczby zleceń, a co za tym idzie pozwoli ponownie uruchomić i wysłać w trasy, przynajmniej te krajowe, część stojącej na firmowych parkingach floty. Co ważniejsze i jeszcze bardziej stymulujące ruch w logistyce i transporcie, to komunikaty płynące od wielu dużych producentów, zwłaszcza z branży automotive, którzy informują o ponownym uruchamianiu zatrzymanych kilka tygodni temu linii produkcyjnych. Dzięki tym decyzjom zaczynamy obserwować wzrost liczby pojawiających się zleceń transportowych także w transporcie międzynarodowym.
Z pewnością jeszcze zbyt wcześnie na robienie podsumowań i snucie wyobrażeń na temat tego, jaka będzie nowa, odmieniona rzeczywistość oraz czego nauczyła nas ta trudna sytuacja, ale jedno można już stwierdzić na pewno. W dzisiejszej rzeczywistości lepiej radzą sobie firmy, które tak jak Ekol mogą zaoferować swoim klientom szeroki zakres usług. W tej konkretnej sytuacji z szerokiej oferty naszej firmy klienci najczęściej korzystali z usług transportu intermodalnego, który dobrze sprawdził się w sytuacji wprowadzonych ograniczeń w przemieszczaniu się ludzi wynikających z zamknięcia granic oraz z usług lotniczych i kolejowych. Jednak zwłaszcza w przypadku usług lotniczych liczba klientów, którzy wybierają ten rodzaj transportu zawsze pozostanie ograniczona z uwagi na jego cenę. Dzięki wymuszonym zmianom zachowań konsumenckich do grona beneficjentów trudnej sytuacji z pewnością będzie można zaliczyć całą część logistyki związaną z obsługą kanału e-commerce. Większe niż do tej pory obroty magazynów pracujących na potrzeby internetowej sprzedaży, czego doświadczamy także w magazynach firmy Ekol w całej Europie, a co za tym idzie zwiększona liczba dostarczanych przesyłek stawia firmy kurierskie w pierwszym rzędzie tych, którzy będą mogły dokonać pozytywnej weryfikacji swoich zaplanowanych budżetów sprzedaży.
Pozostaje mieć nadzieję, że ta stojąca do dzisiaj na stacji lokomotywa właśnie nieco ospale i powoli, ale jednak ruszyła, a z każdym dniem będzie nabierać prędkości w drodze powrotnej do normalności bez względu na to, jak bardzo ta oczekiwana normalność zostanie zmieniona przez doświadczenia pandemii.