Marcin Trawczyński, kierownik poznańskiego oddziału Ekol Polska:

Od pierwszego dnia docierających z Chin niepokojących informacji o rozprzestrzenianiu się koronawirusa, izolacji kolejnych zarażonych osób, chińskich miast, regionów, a w rezultacie zamykania kolejnych firm, wszyscy, jak wówczas sądziliśmy, zdawaliśmy sobie sprawę, że wirus będzie miał wpływ także na nas. Teraz mamy już pewność, że jednak nam się zdawało jeżeli myśleliśmy, że wiemy jak bardzo za kilka tygodni wirus wpłynie na nasze codzienne życie i zawodową działalność. Tak się złożyło, że pierwsze niepokojące sygnały zaczęły docierać do nas w okresie świąteczno-noworocznym, kiedy w dobrych nastrojach, często spędzając czas na krótkich urlopach, optymistycznie nastawieni do życia myśleliśmy, że za chwilę cała sprawa ucichnie jak wszystkie poprzednie zagrożenia wirusowe.

Kiedy my tutaj w Europie niezbyt pospiesznie wracaliśmy na początku roku do pracy, Chińczycy bardzo energicznie ładowali na statki ostatnie kontenery szykując się do świętowania chińskiego Nowego Roku. I niestety, jak się miało za chwilę okazać, określenie „ostatnie kontenery”, ostatnie przynajmniej na jakiś czas, nabrało nowego znaczenia. I trudno wypowiadać się jak na całą sprawę patrzyli sami Chińczycy, ale my, a przynajmniej większość z nas, myślała zapewne, że po dwóch tygodniach świątecznej przerwy sytuacja wróci do normy. Jednak jeszcze zanim skończyło się świętowanie zrozumieliśmy, że tym razem nie będzie tak łatwo…

Z każdym dniem wieści dochodzące z Chin, a teraz już także z innych krajów świata i samej Europy były coraz bardziej niepokojące. Rosnąca liczba zarażonych, wprowadzane zakazy przemieszczania się oraz informacje o kolejnych chińskich firmach, które nie wznawiają produkcji przedłużając, zmuszone okolicznościami, świąteczne ferie spowodowały, że nasze dobre, poświąteczne samopoczucie znikało w coraz szybszym tempie. Na redach portów całego świata oczekiwało coraz więcej kontenerowców, których podróż do czy z Chin przestała mieć ekonomiczne uzasadnienie, więc armatorzy zmuszeni byli ogłaszać „blank sailing”. Do czasu kiedy funkcjonował regularny pasażerski ruch lotniczy pozostawała alternatywna w postaci frachtów lotniczych. Od zawsze, ze względu na ceny takich frachtów, ten rodzaj transportu wykorzystywany jest dla ograniczonej grupy przesyłek, jednak kiedy uziemione zostały loty pasażerskie realizujące także część przesyłek lotniczych, w dyspozycji operatorów pozostały jedynie połączenia cargo. Efektem jest trzykrotny wzrost cen za fracht, a tym samym jeszcze większe ograniczenie grupy przesyłek, dla których tak drogi transport jest opłacalny. Można powiedzieć, że przecież mamy jeszcze połączenia kolejowe, które oferując stosunkowo krótki czas transportu w przystępnej cenie, są więc dobrą alternatywą dla transportu morskiego. I faktycznie byłaby to doskonała alternatywa, gdyby nie fakt, że wiedzą o niej wszyscy i właśnie dlatego pierwsze wolne miejsca w tych pociągach wyjeżdżających z Chin oferowane są dopiero w terminach oscylujących wokół połowy kwietnia.

Tym samym przyszedł czas na poważną refleksję jak te wydarzenia wpłyną na sytuację rynkową wszystkich branż, ale przede wszystkim na branżę TSL. Wraz z przysyłanymi przez klientów weryfikacjami swoich planów sprzedażowych i anulowaniem zleceń na transporty oraz usługi logistyki kontraktowej konieczna była także weryfikacja zaplanowanych na najbliższe tygodnie zasobów i mocy przerobowych. Rzeczywistość nie pozostawiała złudzeń i coraz bardziej oczywistym stało się, że w najbliższej przyszłości będziemy musieli zmierzyć się z wyzwaniem, którego rozmiar i poziom skomplikowania przekroczy większość dotychczasowych wyzwań.

Kiedy w Polsce w piątek 13 marca 2020 roku późnym wieczorem ogłoszono radykalne kroki w walce z epidemią, mimo późnej pory rozdzwoniły się telefony. Pierwszy, który odebrałem był od klienta firmy Ekol, który nie mając możliwości szybkiego przerwania produkcji szukał dużej powierzchni magazynowej, w której mógłby składować towar, którego nie będzie w stanie dostarczyć swoim odbiorcom w Europie. I chociaż w transporcie zawsze dzieje się dużo i szybko, teraz sytuacja stała się naprawdę dynamiczna. Po pierwsze, kolejki na granicach przypominające czasy sprzed wejścia Polski do Unii Europejskiej, które dla wielu spedytorów są historią, o której słyszeli tylko od starszych kolegów. Po drugie, walka z czasem, aby jak najszybciej dostarczyć przesyłki, które są w drodze i wywieźć jak najwięcej towarów zanim kolejne kraje zaczną zamykać swoje granice. Po trzecie, to co do tej pory, w ostatnich miesiącach, było poważnym problemem branży, czyli widmo braku rąk do pracy, zmieniło się w widmo braku pracy dla wszystkich zatrudnianych do tej pory rąk. Ograniczenia ilości zleceń w logistyce kontraktowej dotyczącej produktów przemysłowych sięgają 50-80%, a z uwagi na zamknięcie wielu zakładów produkcyjnych czasowo zawieszone są w całości transporty międzynarodowe i krajowe. Taka sytuacja wymaga od operatorów logistycznych elastycznego podejścia do funkcjonowania w nowej rzeczywistości. Również my w firmie Ekol śledzimy na bieżąco rozwój sytuacji i nieustannie weryfikujemy nasz plan zarządzania kryzysowego. Mimo istniejących ograniczeń, nadal oferujemy transporty drogowe, lotnicze czy intermodalne, na które zawsze zwracaliśmy szczególną uwagę w naszej ofercie. To, że firma Ekol ciągle może świadczyć transporty np. intermodalne jest dobrą informacją dla firm, które nie będą w stanie funkcjonować bez transportu.

Choć, jak mawiają klasycy, przewidywanie przyszłości jest bardzo trudne bo dotyczy przyszłości, to teraz warto zastanowić się na przyszłością. Oczywiście, teraz przewidywanie rozwoju sytuacji jest obarczone dużą dozą wróżbiarstwa, ale jednak trzeba już zacząć zastanawiać się na konsekwencjami epidemii dla całej gospodarki i naszej branży. Krótkoterminowe to z pewnością stojące na placach samochody i naczepy. Pełne albo puste magazyny, bo towaru nie ma komu sprzedać czy dostarczyć, albo od kogo kupić. Długoterminowe są jeszcze trudniejsze do przewidzenia, jednak obserwując już zauważalny wzrost zainteresowania wolnymi powierzchniami magazynowymi możemy oczekiwać, że wielu producentów wyciągając wnioski z obecnych zdarzeń, chcąc zabezpieczyć swoje interesy postanowi zwiększać zapasy magazynowe. To daje nadzieję na szybkie odbudowanie branży i powrót na tory stabilnego funkcjonowania w przewidywalnym środowisku umożliwiającym dalszy rozwój.

 

Przeczytaj także pozostałe artykuły z cyklu "Logistyka w czasach zaraz"

Wróć

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.


Ustawienia