Jestem kucharzem w cenionej restauracji. Uwielbiam gotowanie, smakowanie i eksperymentowanie z nowymi potrawami. W pracy spełniam się całkowicie. Mam do dyspozycji wszystkie produkty, z całego świata. Żadna potrawa nie jest niewykonalna.
Wczoraj przygotowywałem przyjęcie z okazji absolutorium mojej córki – Joanny. Przystawką była rukola z makaronem pappardelle. Makaron przyjechał oczywiście z Włoch, a oliwki z Hiszpanii. Po kremie szparagowym podałem cielęcinę teriyaki. Do sosu dodałem sake, sos sojowy i mirinu. Ach, jak dobrze, że istnieje transport. Produkty potrzebne do przygotowania sosu pokonały długą drogę z Japonii do niemieckiego portu…Na deser przygotowałem tort truskawkowy. Owoce pochodziły oczywiście z Polski. J
Gdyby nie transport, nasza kuchnia byłaby uboga. Dzięki niemu możemy smakować najwyborniejsze dobra kulinarne odległych krajów. A i inne narody mogą spróbować naszych smakołyków. Do dziś wysyłam paczki znajomemu Belgowi, który, po wizycie w naszym kraju, nie może się już obyć bez polskich kabanosów. Aby smakować świat, transport jest potrzebny.
Dla innych smakoszy podaję przepis na cielęcinę teriyaki dla 4-6 osób: 800 g cielęciny, olej, bagneciki lub wykałaczki
Sos: 7 łyżek sake, 7 łyżek sosu sojowego, 7 łyżek mirinu (białe wino wytrawne), 1 łyżka cukru pudru
Mięso przekroiłem na ukośne plastry i zwinąłem jak faworki. Dla utrzymania kształtu nabiłem je na bagneciki. W rondelku wymieszałem i zagotowałem składniki na sos. W innym garnku obsmażyłem cielęcinę, następnie wyjąłem, a do oleju po mięsie wlałem sos. Gotowałem go do zagęszczenia. Zdjąłem cielęcinę z bagnetów, wrzuciłem do sosu i smażyłem podlewając sosem, aż niemal całkowicie odparował, a mięso pokryło się błyszczącą warstwą. Całkowity czas przygotowania wyniósł 25 minut. Smacznego!